sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział I

"Śmierć jest mi­nimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum... Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzymaniu się z dziew­czyną za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna." -Jonathan Carroll

Umrzeć można na wiele sposobów. Z miłości, z rozpaczy, ze strachu... W moim życiu brakuje tylko jednej z tych rzeczy. Miłości. Może to nawet i dobrze?
Każdy uczy się na swoich błędach. Tak samo jest ze mną. Już nie zaufam. Już nie pokocham. A może było to złudzenie? Chwilowe pragnienie bliskości innego ciała po tysiącach samotnych lat? Kto nie chciałby poczuć się pożądanym? Odpowiedź brzmi: nikt. To przychodzi z czasem. Dorastamy, szaleją w nas hormony, pociąga nas praktycznie wszystko. Każdy z nas przechodzi przez coś takiego. Nawet Anioły, lecz one muszą nad tym zapanować.
Wiesz po co się umiera? Nie po to by przestać żyć, lecz po to, by zacząć żyć inaczej niż dotychczas. Zacząć wszystko od nowa. Zmienić bieg tej historii. Nie zaufać, nie czuć, nie pokochać, nie upaść. Kawałeczek po kawałeczku budować własną przyszłość bez zakazów czy nakazów.
Chcę umrzeć. Chcę narodzić się jako ktoś inny. Z czystą kartą... Z bożą łaską... Bez grzechu.
Biorę głęboki wdech i skaczę dwadzieścia metrów w dół. Pędzę ku spotkaniu z lodowatą wodą, która uśmierzy mój ból. Ból duszy i ciała. Moje rude włosy i czarna gotycka suknia falują na wietrze próbując dorównać przelatującym krukom. Zaraz zderzę się z błękitną taflą wody i uwolnię od przekleństwa. Już nie będę Upadłym Aniołem. Jeszcze tylko chwila...
-Lindsay, do cholery! Ubieraj się! Zaraz przychodzi Jason z przyjacielem!
Promienie słońca wpadające przez uchylone okno rażą mnie. Mrugam kilkakrotnie próbując przyzwyczaić się do jasności dnia. Z jękiem przysłaniam dłonią oczy.
-Powinnam była zamieszkać sama. -mruczę sennie usiłując się podnieść.
W odpowiedzi dostaję czarnymi spodenkami w twarz.
-Mogłabyś tu posprzątać zanim przyjdą. Porównaj sobie mój pokój, a twój.
-Ale...
-Jako Anarchielica też byłaś taka leniwa? -przerywa moją wypowiedź wymachując mi przed oczami moimi białymi koronkowymi stringami.
-Archanielica. -poprawiam ją, co zbywa machnięciem ręki. -To było dawno temu i nie, nie byłam leniwa. A ty zawsze właziłaś na mężczyzn, Lo? -dodaję wyrywając z jej dłoni moją bieliznę, by następnie cisnąć ją gdzieś za siebie.
Moja przyjaciółka, której przodkami byli (dałabym sobie rękę uciąć) Indianie, prycha i zarzucając długimi kasztanowymi włosami wychodzi z pokoju.
Wstaję na własne nogi i podchodzę do białej drewnianej komody stojącej na przeciwko. Chwytam paczkę papierosów i wyjmuję jednego. Paskudny nałóg. Rozglądam się w poszukiwaniu zapalniczki, jednak nie dostrzegam jej w zasięgu mojego wzroku.
-Lo! -krzyczę. -Masz zapalniczkę?!
-Sprawdź pod poduszką!
Odwracam się na pięcie i podchodzę do łóżka o białej drewnianej ramie, tego samego koloru materacu i granatowej pościeli, na której znaleźć można wszystko. Począwszy od ubrań, zakończywszy na paście do zębów.
Powinnam tu posprzątać. Koniec, kropka. 
Wkładam rękę pod poduszkę i wyjmuję czarną zapalniczkę. Wracam do komody. Sięgam po papierosa, którego wkładam do buzi. Podpalam go zapalniczką. Odprężam się czując kojący smak nikotyny o poranku. Paskudny, ale to naprawdę paskudny nałóg. Zaciągam się poprawiając czarną koszulę nocną w białe groszki sięgającą połowy ud. Kątem oka zauważam jak do pokoju wchodzi Lo rozglądając się krytycznie. Odwracam się do niej.
-Jeszcze tu nie posprzątałaś? -pyta wydymając wargi.
-A mogłabyś... No wiesz... -pstrykam palcami. -Byłoby łatwiej no i szybciej. W końcu nie bez powodu jesteś tym kim jesteś. -uśmiecham się.
Brunetka wzdycha przykładając dłonie do skroni i przymykając oczy. Uderza mnie zapach słońca i świeżo skoszonej trawy. Zapach słońca? Istnieje taki? Jeśli tak to jest naprawdę przecudny.
Patrzę jak z pleców Lo wyrastają złote skrzydełka. Takie, jak u motyla, jednak mające jedną barwę i o wiele większe. Zielonkawe świetliste macki wymykają się z pod rąk mojej przyjaciółki atakując wszystko oprócz nas. Skrzydełka Lo poruszają się coraz szybciej i szybciej wprawiając wszystko dookoła w ruch. Czuję się bezpieczna. Wesoła. Radosna. Lecz wystarczy jedno mrugnięcie, a wszystko znika.
Brunetka uśmiecha się obserwując mnie swoimi czekoladowymi okrągłymi jak spodki oczami.
Na białej podłodze nic się nie wala podobnie jak na łóżku i reszcie mebli.
-Dzięki! -rzucam przez ramię pędząc w stronę łazienki.

~*~

Po wykonaniu porannej toalety i ubraniu się w ciemną kurteczkę z materiału, granatową obcisłą bawełnianą sukienkę na ramiączka sięgającą połowy ud, czarne poszarpane kabaretki i tego samego koloru glany, wchodzę do kuchni. Witam się z Jasonem -nowym rudowłosym partnerem Lo- oraz z Rhoanem-przystojnym blondynem. Gdy dotykam tego drugiego włoski na ciele stają mi dęba. Otwieram szeroko oczy rozpoznając to uczucie. Znam je. I to aż za dobrze. Z jakiegoś powodu postrzegam tych dwóch jako nieludzi, jednak wyglądają jak zwykli śmiertelnicy. Nie wyróżniają się wyglądem tak jak Inkuby, nie mają grzyw pod którymi schowaliby różki. Wszystko jest w porządku, jednak intuicja nakazuje mi uciekać gdzie pieprz rośnie.
Pospiesznie cofam się o krok i rzucam zdziwione spojrzenie Lo, która i tak go nie zauważa. Już wzięła się za Jasona. Patrzy mu prosto w oczy i udaje, że słucha jego wypowiedzi, choć daje mu wyraźne sygnały, że z chęcią zrobiłaby z nim coś innego. Odgarnia włosy za ucho. Rudy jej się podoba.
-Ja... Ja muszę iść do biblioteki. Zapomniałam oddać książkę. -mówię uśmiechając się przepraszająco.
Odwracam się w stronę drzwi frontowych z zamiarem wyjścia z domu, jednak palce zaciskające się na moim nadgarstku skutecznie uniemożliwiają mi zrobienie choćby jednego kroku.
-A nie zapomniałaś zabrać tej książki ze swojego pokoju?
- Ja... Ja zostawiłam ją w... w pracy. -mówię.
Nigdy nie umiałam kłamać. Ba! Nawet nie próbowałam. Bo po co Archanioł miałby coś takiego robić? Jednak teraz nim nie jestem. Od dwudziestu lat jestem Upadłym Aniołem. Więc mogę skłamać, prawda? Właściwie... już to zrobiłam. I nie wyszło mi to najlepiej. Wątpię by ktokolwiek w to uwierzył.
Wyrywam rękę z uścisku i idę do drzwi.
Lanphier Park o 6:00 pm. Bądź sama, słyszę, jednak ignoruję to.
Wychodzę z domu.

~*~

Niebo płacze. Płacze nad utraconą niewinnością oraz nienawiścią rodzącą się na ziemi. W XXI wieku ludzie są zawistni. Nie potrafią kochać. Czują tylko pożądanie i zazdrość. Są ślepi na piękno. Widzą tylko swoje nosy. Czy to nie jest przykre? Nawet nie dostrzegają wojny toczącej się tuż obok nich. I to dwudziestoletniej wojny między dobrem, a złem spowodowanej moim upadkiem. Upadkiem Nadziei.
Czuję wielkie osamotnienie jakiego nigdy nie zaznałam. Czuję się niczym papierek gnany wiatrem po pustych ulicach. Czuję smutek. Mój smutek czy nieba? Nie jestem pewna.
Stoję w samym środku Lanphier Park. Wbrew pozorom w Springfield w stanie Illinois wszędzie jest blisko.
Jestem mokra. Przesiąkłam do suchej nitki spacerując w deszczowe popołudnie. Trzęsę się z zimna. Sukienka przylega do mojego ciała niczym druga skóra. Prawdopodobnie wyglądam jak mokry pies, co ani trochę nie poprawia mojego humoru. Każdy przechodzień z pewnością zobaczy nad moją głową burzową chmurę. Oczywiście jeśli jakiś się pojawi.
Siadam na mokrej ławce pod jednym z drzew. Z jego lekko żółtych liści spływają krople i spadają na ziemię tuż przede mną. To łzy, myślę, nawet drzewa płaczą nad tym co śmie zwać się życiem. Kap, kap, kap.
Czemu życie jest takie monotonne? Każdego dnia robimy to samo nawet nie zwracając na to uwagi. Robimy to, bo tak robiliśmy. Jednak czy ja zawsze słuchałam niewypowiedzianych rozkazów? Ano właśnie. Więc dlaczego mam uczucie deja vu?
Czuję jak kto kładzie rękę na moim ramieniu. Wstrzymuję oddech.
-A jednak jesteś. I to punktualnie. -słyszę męski głos tuż koło mojego ucha.

13 komentarzy:

  1. Ja niemoge, przy takich szablonach, to mój blog jest niczym :D
    Mmhm... rozdział niesamowity. No wielka szkoda, że jest upadłym aniołem... może kiedyś wróci do dawnego stanu?
    Poza tym, dlaczego musiała się tak zdziadzić? :D Kim jest ten ktoś?
    Nie daj czekać. :)
    (chyba pierwsza :P)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się rozdział bardzo, ale to bardzo podobał! Pomińmy jego długość, bo ta ani trochę mnie nie zadowoliła, ale sama treść zdecydowanie nadrobiła. ;))
    Początek mnie zaintrygował. Co, już dziewczyna nie daje rady na Ziemi, pęka? A nie, proszę państwa, to tylko sen! Budzi się i jest miło, bo jej współlokatorka - fajna dziewczyna, nawiasem pisząc - rzuca się o tak przyziemne rzeczy, jak posprzątanie pokoju. I prawidłowo! Już nawet dowiedziałam się, kimże ona jest, także luz, nie jestem aż tak bardzo do tyłu.
    Potem przyszli ci goście... no, nie powiem, już akcja się zaczyna i to dobrze, bardzo dobrze! Zastanawia mnie ogromnie, kim oni są i... mam pewne przypuszczenia, jednak zachowam je dla siebie. ;))
    Ogółem bardzo mi się podobało i czekam na kolejny rozdział!

    PS Bardzo fajna melodia, to "The Last Man". Nareszcie będę miała przy czym pisać smutne fragmenty. ;))

    PS2 Czy ta historia powstała w twojej głowie niezależnie od czegoś, czy może czytałaś książkę/oglądałaś film o podobnej tematyce? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam książki o podobnej tematyce, jednak cała historia powstała w mojej głowie. Początkowo miało być to opowiadanie (mam jej już calutkie napisane) o Annabel - hybrydzie, która jest owocem gwałtu wampira na swojej zmiennokształtnej mamuśce. Ann, jej mama i zmiennokształtny ojczym tworzą idealną rodzinkę, jednak gdy mała kończy 6 lat do jej domu pukają ludzie uzbrojeni po zęby. Rodzice Annabel zostają zamordowani, a ona sama przewieziona do ludzkiego laboratorium. Naukowcy zmieniają jej DNA. Już nigdy nie zmieni się w wilka. Jej formą po przemianie będzie kot. Jednak eksperymenty mają swoje skutki uboczne. Dziewczyna po ucieczce z laboratorium w wieku dwudziestu czterech lat sypia z każdym napotkanym mężczyzną, który nie należy do gatunku ludzkiego. Jednak znęca się nad każdym napotkanym śmiertelnym mężczyzną co sprawia jej nie małą przyjemność. No ale z czasem sprawy się komplikują...
      Wracając do Zewu Krwi... Podobało mi się imię Lindsay, więc postanowiłam zmienić imię Ann. Od pewnego czasu rysowałam czarne pióra, które kojarzyły mi się z upadkiem anioła. Myślałam sobie: anioły, które się zbuntowały są całkiem fajne. I wtedy trafiłam na książkę o upadłym aniele. Przeczytałam. Ok, fajna. Upadłe anioły są fajne. Ściągnęłam szablon na bloga bo mi się podobał i patrzę a tu dziewczyna z oderwanymi skrzydłami. Wena przyszła. Zaczęłam pisać.
      Dziwne troszkę. :D

      Usuń
    2. Chętnie przeczytałabym to opowiadanie, co to już masz je napisane, bo zapowiada się całkiem interesująco!
      To tak, jak myślałam. Mogłabym wiedzieć, co to była za książka? Przeczytałabym sobie kiedyś. ;))
      A co do szablonów i weny... ile razy ja tak miałam! Patrzę na szablon i ŁUP! piszemy! Szkoda, że teraz tak nie mam... echh.

      Apropos upadłych aniołów... http://szablonyjill.deviantart.com/art/Szablon130-335164050?q=gallery%3Aszablonyjill%2F38980860&qo=1 znalazłam go kiedyś (przypominał mi mój poryty pomysł na opowiadanie - o dziwo ludzie go lubią, ale dla mnie to na razie tylko sfera głębokich rozważań) i zapisałam. Może się kiedyś przyda! :))

      Usuń
    3. Może kiedyś je opublikuję. Może...
      To była książka "Szeptem". Niestety nie przeczytałam jeszcze wszystkich części... Jest też seria Darów Anioła. Niesamowicie podoba mi się Jace, jeden z Nocnych Łowców, których nazywa się Nefilim. Szkoda, że nie zna się na magii. Byłoby całkiem fajnie gdyby kogoś w coś zmienił. :D
      Tak... Ja też patrząc na swój szablon nie mam weny. Po prostu patrzę i widzę różne odcienie czerwonego, brązu, szarości. Gdzieniegdzie dostrzegam zieleń, biel i czerń. Widzę też różne postacie, ale nic poza tym.
      Jeśli chodzi o szablon... Śliczny. Upadek... Pióra... Skulona postać. "Jak wiele krzyku może kryć milczenie". Pięknie. :D

      Usuń
    4. O, ja jestem zawsze chętna na przeczytanie, także nawet jak nie będziesz publikować tylko będziesz chciała zasięgnąć opinii, to śmiało. ;)
      Znam tę książkę! Jutro pędzę do biblioteki, może będą ją mieli... i tą moją, na którą czatuję już ze dwa miesiące...
      Ja to ogólnie od ostatniego roku nie mam Weny aż takiej, żeby pisać non stop. Niby pomysły są, ale jak przychodzi co do czego to nie mam sił przelać ich na papier/komputer. Dopiero ta Dorcas to takie moje "zabranie się za siebie" i ruszenie tyłka. W przyszłości planuję zadebiutować, także ćwiczyć trzeba! XDDD

      Usuń
    5. Zapamiętam na przyszłość. :D
      Dwa miesiące? A jaka to książka? Ja już bodajże od początku tego roku czatuję na książkę, która ponoć w bibliotece jest, (bo sprawdzam na stronie www biblioteki) ale jak przychodzę to mówią, że jej nie ma. No i bądź tu mądry .3.
      Na pewno zadebiutujesz tylko jak to ujęłaś powinnaś ruszyć tyłek. :D
      Ostatnio otworzyłam w telefonie notatnik i zaczęłam pisać rozdział. I powiem Ci, że wena właśnie nachodzi mnie w takich momentach. Pisząc coś w telefonie. Na kartce - nie, na laptopie - nie, na komputerze - nie. Tylko na telefonie. :D

      Usuń
    6. Hmm. "Siewca Wiatru" Marii Lidii Kossakowskiej. ;) I przyznaję, mam to samo. Powiedziała mi bibliotekarka, że jest, ale ktoś wypożyczył w styczniu. No bez przesady!
      Czy ja wiem czy zadebiutuję... pomysłów potrzeba! A z tym może być problem... trudno jest być oryginalnym w tych czasach...
      Ja lubię pisać na kartce. Czasem w szkole. Bo w domu się nie da. :D

      PS Możesz wyłączyć ten kod, który trzeba przepisywać z obrazka przed dodaniem komentarza? Nie wyświetla mi się w Chrome, a z Mozillą nie jestem zaprzyjaźniona.

      Usuń
  3. Zapraszam serdecznie na Rozdział 015 „Wyścig z czasem” na adres bloga : http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com!! Życzę przyjemnej lektury!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech przemówią obrazy, nie słowa... http://www.youtube.com/watch?v=TZAMyldVxKg
    Serdecznie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu szczęka mi opadła! To opowiadania jest niesamowite. Jakbym czytała książkę dobrego autora :) Nie daj czekać i wstawiaj szybko kolejny rozdział!
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny :) Doskonale napisany :) Nie wiem co mogę więcej powiedzieć by zbytnio się nie rozpisywać bo nie mam czasu.. cholera.. tak wiem ja ciągle nie mam czasu :/
    No nic.
    Czekam na nowy rozdział i proszę o wybaczenie za tak długie nie komentowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakbyś miała chęć przeczytać coś głupiego to zapraszam na http://przez-lzy.blogspot.com/2013/04/bonus-zemsta.html . Taki tam bonus...

    OdpowiedzUsuń